Etap buntu u 15 miesięczniaka


Jak w każdej rodzinie i na nas przyszła pora. Dziecię postanowiła sprawdzić na ile pozwolić sobie może. Oczywiście dziecko nie zapyta wprost ono "bada granice". Niestety najczęściej robi to krzykiem, darciem, czasem wymusza łzy. A Ty rodzicu cierpi i ogłuchnij. Czasem rzuca się na podłogę powścieka się i pójdzie. Moje niestety wpadło na jeszcze jeden pomysł złośliwości. Polega to na tym, że jak nie dam jej ciastka idzie do szafy i wywala wszystkie, z dokładnością do ostatniego rzeczy na podłogę. Najpierw pojawiała się moja frustracja, złość. No, ale co mi to kurna da, że też się wścieknę. Pokiwanie paluchem tez se w dxxpę wsadzić mogę, bo ona też mi pokiwa i tyle z tego. Obrałam jej metodę, mało pedagogiczne, ale skuteczne. Nie krzyczę, milczę, podchodzę do pudła z jej ukochanymi zabawkami i dosłownie robię to co ona. Wywalam wszystko na środek pokoju. Kiedy wszystko już leży obok kładę pudło i odchodzę sprzątać ubrania. Mina dziecka bezcenna. Ja swoją złość upuszczam wysypując zabawki, zamiast na nią krzyczeć. Potem mówię tylko do niej "I widzisz teraz Ty też musisz posprzątać to wcale nie jest miłe jak tak robisz". Nie wiem czy coś rozumie, podejrzewam, że nawet jakby wiedziała o co mi chodzi to się nie przyzna. Woli grać małą córeczkę, która jeszcze nic nie rozumie, bo jest za mała (już ja ją znam cwaniara jedna). W każdym razie o dziwo zaczyna sprzątać te zabawki, wrzuca je w wielkim szoku i amoku do pudełka z powrotem. Możecie mówić, że to złe, ale jednak teraz jak się wścieka już nie wywala, teraz obrała metodę krzyku, który woła o pomstę do nieba. Jak niedługo okna pękną wcale się nie zdziwię, sąsiedzi pewnie myślą, że ja dziecko ze skóry obdzieram, bo tak się drze. Jednak teraz ją ignoruje, sadzam na podusi o której była mowa w tekście TUTAJ. Oczywiście wydziera się dalej, ja jednak biorę książkę i ją totalnie ignoruję, zerkam tylko, co by se krzywdy nie zrobiła. Po chwili przestaje, domyślam się, że jeszcze kilka prób krzyku będzie, ale grunt to się nie poddawać. W sklepie też wymusza, chodzenie no ok, nie mam nic przeciw. Tylko, że ona się niczego nie boi, ani nikogo. Dosłownie. I lezie przed siebie nie patrzy, czy stoi za nią mama czy obca Pani. Idzie i tyle. Jak ktoś da rękę to polezie. A wiemy jak wyglądają sklepy przed świętami? To istny wyścig szczurów i walka lwów. Kosmos no i co? Wystarczy chwila nie uwagi, nawet najbardziej idealnej mamy i dziecko ginie w tłumie. Trudno dziecko się powścieka, ale nadal będzie ze mną, a nie potem będę latać po sklepie niczym wariatka w poszukiwaniu mojego dziecka, które przecież przed chwilą było obok mnie. Jedno jest pewne, dziecko ma wiele pomysłów, więc jak jedna metoda zawodzi próbuje kolejną, grunt to tępić to w zarodku. Jeśli choć raz ustąpimy dziecko poczuje, że coś może i niestety będzie dalej się buntować w ten lub inny sposób. Etap buntu mija. U jednych w wieku 2 lat, u innych dopiero w tedy się zaczyna. Jednak zawsze polega na tym samym, na sprawdzeniu przez dziecko ile może, na ile rodzic pozwoli i co osiągnę stosując pewne techniki wymuszania. Pamiętajmy to my jesteśmy rodzicami, a nie nasze dziecko, my za nie odpowiadamy. Pomyśl co będzie jak raz pozwolisz wyciągnąć mu coś z szafki z detergentami, tłumacząc, że przecież wziął tylko zakręconą pastę, ale następnym razem weźmie domestos jak nie będziesz patrzyła i dojdzie do tragedii. Czasem lepiej być "zły" rodzicem według dziecka, ale kiedyś one dorosną i zrozumieją. A tak będziecie mieć wyrzuty sumienia, że coś się dziecku stało, a wy nie zareagowaliście, a mogliście temu zapobiec.


Komentarze

  1. Taaaa, skąd ja to znam... U nas 17-miesięczne dziecko też od jakiegoś czasu nieźle sobie poczyna. Ale ma takie dni, gdy jest grzeczna. Zauważyłam, że najwięcej jest tego buntu i rozrabiania, gdy zęby jej rosną lub się wyżynają. Wtedy ją boli, więc robi się zła i wyżywa się na mnie humorami. Rozrzucanie zabawek, darcie się z byle powodu, rozkruszanie ciastka na drobny mak i rozrzucanie wszędzie, wyjmowanie sobie np. banana z buzi, a potem radosne rozmazywanie go butem po podłodze itd. Ale jakoś szybko ją nauczyłam, że nie wszystko na mnie wymusi. Wie, że jak mówię stanowcze NIE, to i tak nie zmienię zdania, obojętnie, jak długo będzie krzyczeć, płakać, bałaganić itp. Ostatnio coraz rzadziej się tak wydziera. Zauważyłam, że dotarło do niej, że gdy mówię NIE, a potem nie zwracam na nią uwagi, tzn. że nic na mnie nie wymusi i szkoda czasu na wrzaski. Po chwili, gdy robi się cichsza, odwracam jej uwagę czymś innym i znowu jest OK. Ale nie wiem, czy za jakiś czas nie będzie się znowu zachowywać gorzej. Kto ją tam wie... Cwana jest niesamowicie. I czasami się mści - robi coś wrednego, gdy nie dostanie, czego chciała. No ale na szczęście ma też dużo słodkich zachowań - podchodzi i się przytula, uśmiecha się, a gdy spadnie jej bucik, nie chce, by ktokolwiek inny jej go zakładał oprócz mamy. To daje mi siłę, by jakoś przetrwać ten okres... :D
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. O te słodkie chwile, też znam i chyba tylko dlatego jeszcze nie zwariowałam :) No cóż zrobić dziecko jak dorosły próbuje wymusić niekiedy coś. Ważne aby Nie znało i wiedziało, że rodzic nie ulegnie. Co my byśmy zrobiły bez tych naszych łobuzów umarły z nudów na pewno :) Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się wpis? To super! Pozostaw po sobie ślad, aby zmotywować mnie do dalszego pisania :)