Mąż z zamiłowania kocha sport i survival. Postanowiłam więc na naszym wyjeździe zrobić mu mega przyjemność. Zabrałam więc go do lasu, ale nie na grzyby, a do Base Camp w Istebna. Był to nasz debiut w tego typu parkach. Nigdy wcześniej nie zawitaliśmy do parku linowego ze względu na wiek naszych dzieci. Jednak ten park linowy wychodzi naprzeciw rodzicom i mają trasę przystosowaną już dla dwuletnich dzieci.
My zaś z mężem i Szymkiem poszliśmy na szkolenie, aby móc wyruszyć na trasy o większym stopniu trudności. Mimo, iż park miał być prezentem dla Piotrka, to ja pierwsza wskoczyłam w uprząż i mogłam wyruszyć na trasę. Oczywiście dopiero po opanowaniu na szkoleniu przyczepiania się i odczepianie do lin i miesc asekuracyjnych. Powiem Wam, że warto być uważnym na szkoleniu, aby później nie mieć problemów tam w górze. Szymek zamotany wylądował u taty na plecach. Ja zaś wylądowałam na drzewie, skąd miałam ruszyć po torze z lin, desek i innych wiszących elementów trasy na metę zakończoną zjazdem na zjeżdżalni.
Powiem Wam ścianka wspinaczkowa, na którą czasami chodzę przy tym to pikuś. Tam się wydygałam. Normalnie stanęłam na górze i koniec. Na szczęście Pani instruktor mega cierpliwa i wyrozumiała uwierzyła w moje możliwości bardziej niż ja sama i pokonałam tę trasę z wielką dumą. Jedno jest pewne zapamiętają mnie tam jako matkę, która bała się bardziej jak dzieci, które mijały mnie i dosłownie przeskakiwały te wszystkie przeszkody. Później jak się oswoiłam z linami i trasami poszłam na trasę tyrolkową. To dopiero była świetna zabawa!
Wspinasz się na górę, aby potem pokonać 5 super zjazdów. Lusia machała nawet mi z dołu z Panią ze swojego toru. Później już odpuściłam i przejęłam Szymka. Teraz mąż poszedł szaleć. Ten jest zachartowany na takie akcje, bo z pracy ma tego typu szkolenia. Więc on czuł się jak ryba w wodzie. Pokonał sprawnie trasę średnią, trudną i tyrolkową. Wszystkie mu się podobały, choć jak sam stwierdził trasa trudna rzeczywiście wymaga wielkiego wysiłku i dość dobrej kondycji, aby ją ukończyć. Oczywiście młodzież dużo młodsza od nas o wiele lepiej sobie radziła mimo wszystko na każdej trasie w parku. Warto też wspiąć się na drzewo wspinaczkowe, które jest kolejną niesamowitą atrakcją parku. Prócz przygód i wrażeń dostarczonych na wysokościach, można porelaksować się na dole. Znajdziemy tam bowiem strzelnice, gdzie można postrzelać:
Powiem Wam ścianka wspinaczkowa, na którą czasami chodzę przy tym to pikuś. Tam się wydygałam. Normalnie stanęłam na górze i koniec. Na szczęście Pani instruktor mega cierpliwa i wyrozumiała uwierzyła w moje możliwości bardziej niż ja sama i pokonałam tę trasę z wielką dumą. Jedno jest pewne zapamiętają mnie tam jako matkę, która bała się bardziej jak dzieci, które mijały mnie i dosłownie przeskakiwały te wszystkie przeszkody. Później jak się oswoiłam z linami i trasami poszłam na trasę tyrolkową. To dopiero była świetna zabawa!
- Łuki/Dmuchawki
- Wiatrówki
- Marker Paintballowy
Base Camp w swojej ofercie oferuje nam też Paintball w lesie. To obiecałam mężowi przy kolejnej okazji już bez dzieci. Znajdziemy też możliwość wyjazdów integracyjnych dla firm, szkół lub możliwość organizacji Boot Camp. To ostatnie marzy się mojej drugiej połowie. Kto wie, może kiedyś :) Co do cen uważam, że jak za tyle atrakcji i możliwości w parku są mega niskie. Zaczynają się od 25zł za 1-2 trasy i wzrasta co 5zł za kolejną trasę pokonaną. Można też pokonać jedną trasę kilka razy jeśli komuś się spodobało. Trasa zaś dla najmłodszych z siatkami 20zł/osoba cała godzina, każde kolejne 30minut to dopłata 5zł. Ja sami widzicie naprawdę tanio. Super zabawa dla całej rodziny i naprawdę warto tam zajrzeć czy to samemu czy z dziećmi, bo będziecie z pewnością mieli co wspominać. Właściciele parku prowadzą go z pasji i zamiłowania, więc wkładają w to serce. Cała kadra to młody i energiczny zespół, który czuwa nad bezpieczeństwem i zawsze służy pomocą. W moim przypadku też anielską cierpliwością. Jeśli zaś zgłodniejecie, jest też camper z pysznym jedzeniem i cudowną obsługą. Jak zajrzycie do Base Camp dajcie nam znać jak Wam się podobało, czy też przeżyliście niesamowitą przygodę jak my?
Julia i mój mąż w tym roku byli w Parku Rytro.Oboje pokonali trasę na wysokości 8 m a na końcu trasy weszli na drzewo o wysokości 17 m i zjechali na linie.Nie mogła uwierzyć w to co widzę .To był mega wyczyn , jeśli chodzi o Julię.Ja i syn niestety mamy lęk wysokości i nie skorzystaliśmy z żadnej trasy , bo wszystkie były za wysoko .
OdpowiedzUsuńja właśnie pokonałam swoje lęki przestrzeni, bo na ściance nie mam problemu się wspinać, ale tu wydygałam się ale dałam radę :)
Usuń