Pamiętam, gdy byłam na pierwszej wizycie u ginekologa i usłyszałam "Ma Pani policystyczne jajniki". Człowiek w pierwszej chwili nie wie co to, co ten lekarz do mnie mówi. Dopiero potem, gdy się zagłębiłam w temat. Popytałam innych lekarzy ginekologów dowiedziałam się po wielu badaniach z czym to się wiąże. Nie ma owulacji, cykle nieregularne, mega bolesne miesiączki (to był koszmar) do tego trwające 7-8 dni. Nawet jak owulacja się pojawiała to jajeczko zamieniało się w torbiel. Wiadomo jak człowiek młodszy to nie myśli o zakładaniu rodziny, tym bardziej, że nie ma obok siebie tej drugiej połowy. Aż wreszcie pojawił się mój obecny mąż. Osoba z którą mogą na koniec świata iść. Zaczęło się więc myślenie o dzieciach. Znaleźliśmy lekarza, który stwierdził, że zrobi wszystko bym była mamą. Dla osoby, która pracuje z dziećmi nie mieć własnych dzieci to jak najgorszy wyrok. Miałam mega oparcie w mężu wspierał mnie w badaniach, braniu leków. Och ile było nerwów. Jak teraz na trzeźwo sobie to przypomnę to byłam dla mojego męża niezłą zołzą lekko mówiąc. Na jego miejscu bym chyba sama w tam tym czasie wywaliła siebie za drzwi, a on tego nie zrobił. Jestem mu mega za to wdzięczna. Prób i podejść była masa. Jak tylko okres spóźniał mi się dzień robiłam test ciążowy. Doszło do tego, że niczym wariatka miałam całą szufladę testów ciążowych różnych firm. Kiedy stwierdziłam, że chyba się poddam i nie dam rady dłużej tak psychicznie. Wzięłam wolne w pracy odpoczęłam tydzień, starałam się skupić się na mężu i trochę bardziej na relaksie. Oczywiście podczas całego tego starania o dziecko, szukaliśmy co rusz nowych metod i możliwości, aby się udało. Znaleźliśmy też modlitwę do św. Gerarda.
"Dobry św. Gerardzie,
potężny orędowniku przed Tronem Bożym,
ty, który dokonujesz wspaniałych rzeczy za naszych dni,
wołam do ciebie i proszę o pomoc.
Ty, kiedy żyłeś na ziemi, zawsze wypełniałeś plany Boże.
Pomóż mi, abym ja także zawsze wypełniała świętą wolą naszego Pana.
Proś Pana Życia, od którego pochodzi wszelkie życie,
aby mnie pobłogosławił łaską macierzyństwa
i abym mogła wychować dzieci Boże w tym życiu
i dziedziców Królestwa Jego chwały w życiu przyszłym."
Modliliśmy się codziennie z mężem rano osobno, wieczorem razem w miarę możliwości. Lekarz niestety sam zaczął tracić nadzieję, ze się uda. Gdy kolejna próba okazała się kolejnym torbielem do leczenia. Aż wreszcie kiedy myślałam, że jestem przeziębiona głowa bolała mnie, jakaś taka osłabiona się czuła i wodnisty katar mi towarzyszył niczym cień. Obudziłam się o 6 rano i coś mnie tchnęło by zrobić test. Bez większej wiary zrobiłam go. Gdy zobaczyłam 1 kreskę a po chwili 2 bledszą, nie mogłam uwierzyć. Zostawiłam go jeszcze na chwilę i poszłam zrobić sobie herbatkę, wróciłam po niego a tam nadal 2 kreski. Pobiegłam do męża, który smacznie sobie spał. Delikatnie go obudziłam i powiedziałam, że mam cudowną wiadomością, a ten niczym wróżbita czytający w myślach powiedział "Jesteś w ciąży, wiem tak coś czułem" i obrócił się na drugi bok i poszedł dalej spać. Tym trochę mnie zirytował, ja tu chciałam świętować. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Umówiłam się do ginekologa jakoś wizyta wypadała tydzień po zrobieniu testu. Na której oczywiście w wielkim szoku potwierdził ciążę, co jak sam dalej wspomina było czymś niesamowitym. Co najzabawniejsze, teraz jestem w 2 ciąży o czym wiecie z fanpage i innych postów na blogu :) Oczywiście nie jest to ciąża książkowa bo jak w pierwszej tak i w drugiej są mega komplikacje, ale jednak mam już zdrową córeczkę, a teraz mam być mamą jeszcze synka :)
Chce szczególnie powiedzieć kobietą, które usłyszały od lekarza, że nie będą w ciąży lub szanse są nikłe, że nie ma takiej rzeczy. Medycyna to wciąż tylko medycyna. Wiara kobiet i duże wsparcie partnera może zaprzeczyć wszystkiemu. Nie mówię tego bo gdzieś wyczytałam, tylko dlatego, że ja to przerabiałam. Uwierzcie mi w szpitalu w którym rodziłam Lusie, patrzyli na mnie jak na ufo, widząc cały zbiór badań i wszelkie informacje :) Lusia jest małym cudem :) Niech ta historia da Wam wiary, której często nam brakuje, która inni nam zabierają. Nie bójcie się próbować i pamiętajcie nie wolno się NIGDY poddawać. Bo życie może Was bardzo zaskoczyć. Ja nie ukrywam, że modlitwa z pewnością też swoje wniosła :) Bo skoro medycyna nie znajduje odpowiedzi na pytanie, to na pewno tam w górze ktoś ją zna :)
Pozdrawiam Wszystkie kobiety, które obecnie starają się o maluszki lub są w ciąży :)
Nie wolno nie można się poddawać
OdpowiedzUsuńNie wolno nie można się poddawać
OdpowiedzUsuń