Radość, euforia a po chwili kubeł zimnej wody....



Udało się!!! Będąc już w szpitalu z Lusią dziwnie się czułam, ale zwalałam to na stres związany pobytem w szpitalu, strachem o zdrowie córci. Jednak coś mi podpowiadało, abym zrobiła test. Więc posłusznie go wykonałam i moim oczom ukazały się 2 kreski. Matko cieszyłam się, płakałam i nie dowierzałam. Pamiętacie jak jakiś czas temu mówiłam Wam, że chciałabym znów zostać mamą? 
Strasznie się bałam, że znów będę leżeć 9 miesięcy w tych okropnych szpitalach. Ale jak to w życiu bywa, ono pisze własne scenariusze. Ten strach gdzieś mi minął na jego miejsce wdała się radość, że znów będę mamą, a Lusia będzie miała brata lub siostrzyczkę. Polazłam do ginekologa, aby potwierdzić cudowną nowinę, no bo testy niekiedy też psikusy płatają. Siedziałam, czekałam, a minuty mi się okropnie dłużyły w poczekalni. Wreszcie wlazłam, szybko do badania i HURAAA. Udało się jestem w ciąży :) biorąc pod uwagę, że jak na kobietę, która nie ma owulacji i z Lusią się długo starała to na prawdę dar z niebios, że jestem w ciąży 2. Jednak niestety już po minie lekarza widziałam, że to nie koniec wiadomości dla mnie i miałam rację. Jednak sytuacja lubi się powtarzać, prócz cudownego Maluszka, który zaczął się we mnie rozwijać, obok rośnie znów torbiel, który jest 3 razy większy od "ziarenka", który jest Maluszkiem. No szlak. A było tak pięknie. Moja pierwsza myśl. "Błagam, żeby tylko nie kazał mi leżeć, ani iść do szpitala, że ciąża zagrożona" Jak przy Lusi można było sobie na to pozwolić to teraz nie ma jak, bo już jedno dziecko mam i nie zostawię go samego w domu. Załamałam się, na szczęście mój lekarz wie jak mnie pocieszyć. "Głowa do góry, to niesamowite, że jest Pani w ciąży ta torbiel to pikuś z którą damy radę." No oby... Obiecałam sobie, że postaram się bardziej zadbać o siebie, brać znów dowcipną Luteinkę i będzie dobrze, wszystko byle nie leżeć w tym cholernym szpitalu. Za 2 tygodnie mam kontrole i normalnie modlę się, żeby cudownie tej torbieli już nie było. Mąż jak się dowiedział, ucieszył się bardziej niż bym podejrzewała. Ten to wariat już do brzucha gada " Pamiętaj, masz tam być dzielny i słuchać się mamy" Ten to zawsze wie co powiedzieć do dziecka w brzuszku. Nie powiem rozbawił mnie tą sytuacją. Ubolewam nad jednym nie będę mogła już sama znosić wózka, aby wyjść z Młodą na spacer, no ale nim to sobie zjadę po schodach :P Trzymajcie kciuki, abym za 2 tygodnie usłyszała, że zagrożenie minęło i przejdę tą ciążę jak normalna kobieta, bo chyba zwariuje. 

Komentarze

  1. trzymam kciuki i cieszę się razem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy wszyscy kciuki! Ciąża to piękna rzecz, ale niestety nie zawsze jest tak kolorowo jakby się chciało :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się wpis? To super! Pozostaw po sobie ślad, aby zmotywować mnie do dalszego pisania :)