SKLEPOWE HISTERIE I FANABERIE

Macie tak, że idzie do sklepu, dziecię zauważa nagle jakąś zabawkę lub soczek w kolorowym kartoniku (czytaj z postaciami ukochanej bajki) i nagle się zaczyna.... "MAMO!!! kupisz mi to?! proszę! proszę! proszę!" Jak to od razu dziecko mówi ładnie proszę, co nie? A tak w domu mówisz do niego "Nie mówi się daj, Tylko proszę podaj" taa nie ma to jak odpowiednia sytuacja i już słyszymy słowo "proszę" z milion razy. Do tego ładnie powiedziane, że szok.
I teraz następuje ten moment kiedy mówimy "NIE" to słowo w tym momencie działa jak płachta na byka. I już po chwili mamy efekt jego działania.
Dziecko zaczyna krzyczeć, płakać, a nawet potrafi położyć się na podłodze w sklepie. I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą to samo dziecko mówiło ładnie z maślanymi oczętami słowo "proszę".
Teraz jak na rodzica przystało rozglądamy się wpierw czy nikt nie patrzy, bo przecież wstyd jak nie wiem. No i co? Oczywiście już mamy milion fanów, którzy się gapią i czekają co zrobimy.
No dobra teraz zerkamy na dziecko na gapiów i najczęściej 1 podejście wygląda tak do sytuacji.

1. Podchodzimy do dziecka bierzemy za fraki, zaczynamy krzyczeć na nie by się uspokoiło, że idziemy do domu i krzyczymy, że nigdy więcej nie weźmiemy go na zakupy, bo tylko wstyd nam robi. Po czym dziecko głośniej wyje, zanosi się i w tej jakże "miłej" atmosferze idziemy do domu, bo zakupów już nam się odechciało. Oczywiście cała zbieranina gapiów kiwa nam głową, że źle wychowaliśmy dziecko.... Taaa

Drugie podejście to też często się zdarza. Ja to nazywam "Chcę mieć spokój".

2. Podchodzimy do półki z tą wymarzoną rzeczą dziecka i oczywiście mu ją kupujemy. No, ale żeby nie było kupujemy ją z wyrzutem, wściekli. Dziecko prze szczęśliwe, my wściekli. Milion gapiów znów wokoło co tylko czekają, aby nam dopiec. Najgorsze jest to, że dziecko uczy się , że krzykiem, płaczem może zdobyć i osiągnąć wszystko co chce. A nie tego byśmy chcieli raczej by się nauczyło

A teraz kilka fajnych sytuacji, które się zdarzają rzadko, bo wymagają wypracowania u rodzica pewnego zachowania.

1. Podchodzimy do dziecka i spokojnym głosem mówimy, że nie kupimy mu tego, bo nie po to tu przyszliśmy. Prosimy by się uspokoiło, mówimy, że je bardzo kochamy i odchodzimy kawałek dalej. Gwarantuję, że dziecko jeszcze chwilę będzie próbowała wzbudzić "litość" w nas a po chwili wstanie podejdzie i się uspokoi.

UWAGA!
W tej sytuacji trzeba być gotowym na reakcje gapiów (czyt. wszelkie babcie co zapomniały jak to było, gdy swoje dzieci miały) A będzie tak "Niech Pani mu to kupi, tak prosi." lub "Jak Pani może zostawiać tak dziecko, czego go Pani uczy" "Dzieci trzeba wychowywać, a nie zostawiać" No cóż, na szczęście te babcie waszych dzieci nie wychowują, tylko Wy.

2. Przed wyjściem do sklepu wspólni z dzieckiem robimy listę zakupów. W sklepie idziemy według listy, staramy się (jak się oczywiście da) omijać alejki "kuszące" czyli zabawki, słodkości, wszelakie dziecięce marzenia. Angażujemy dziecko w zakupy, czyli prosimy, aby podało i wrzuciło do koszyka np. ryż, chleb itp.

UWAGA!
Może być tak, iż dziecię będzie chciało coś dopisać do listy. Wtedy mówimy, że słodkości są jeszcze w domu i kupimy następnym razem jak te zjemy. Chodzi o to, by dać do zrozumienia, że to na tą chwilę nie jest nam potrzebne.


Wiecie co jest najzabawniejsze, że jak rodzic ma dziecko, które przeżywa bunt 2-latka to najczęściej dostaje fobii na samą myśl pójścia z dzieckiem do sklepu. Dosłownie zakupy stają się wtedy ostatnią rzeczą o jakiej człowiek myśli. Najważniejsze, żeby nie dać się gapiom, bo myślę, że to oni jakoś wywierają w większości wpływ na zachowanie rodzica. No muszę przyznać się, że ja nie raz spaliłam buraka na spacerze, gdy młoda wyła, bo chciała wymusić wzięcie na ręce i tym sposobem zdobywałam fanów córki. "Niech Pani ją weźmie, jak Pani może być taka nieczuła" itp. Taa tylko, że jak ja jej ulegnę to ja będę mieć problem w domu a  nie "Spacerowi pomocnicy"
  

Komentarze