Wysypka ciążowa - a śmieszna historia

Jak każda mama wie lub kobieta w ciąży przy końcu, często jest takie coś jak wysypka ciążowa. Nie groźna, zwykła wysypka, wyglądająca jak alergia pokarmowa lub na coś innego uczulenie. Ona zazwyczaj sama schodzi kilka dni po porodzie a czasem nawet jeszcze w ciąży. Niektóre mamy smarują fenistilem i szybciej znika, ale znów wychodzi. Więc taka średnia robota. Najlepiej nie ruszać, kremy na rozstępy lub nawilżające już są wystarczające. Wysypka najczęściej się pojawia z powodu zbyt dużej ilości hormonów, szaleją one w ciąży, parę dni przed porodem i parę dni po porodzie. Taka wysypka nie swędzi ona po prostu jest i trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Co innego jeśli swędzi wtedy idziemy do lekarza bo to już może być coś innego niż zwykła ciążowa wysypka, która jest nie groźna ani dla dziecka, ani dla matki.

                    Opowiem Wam moją osobistą historię związaną z taką wysypką. Leżałam całą ciąże w różnych szpitalach i w jednym z takich szpitali podczas pobytu w 8 miesiącu wyszła mi taka wysypka. Podczas porannego ktg jedna z położnych zobaczyła tą wysypkę i zaalarmowała lekarza. Lekarz po godzinie się pojawił (nie było mu spieszno) pooglądał i pyta. "Swędzą Panią te kropki?" mówię, że nie. Potem pytał "A bolą Panią te kropki?" "A gdzie ma Pani te kropki i od kiedy?"
Po tych wszystkich pytaniach stwierdził "To ospa wietrzna". Mówię mu, że z pewnością nie ospa bo przechodziłam ją w wieku 10 lat. Na co on "Droga Pani ja tu jestem ordynatorem. Rozumie mnie Pani. I to ja leczę, Pani nie miała ospy, Pani ma ją teraz." No ok stwierdziłam bez sensu się odzywać. Wyszedł z położną, coś tam gadają na korytarzu. Po 30 minutach przyszły 2 położne ubrane w jakieś skafandry. Wyglądały jak ufo. Nic nie mówiąc przeniosły mnie do izolatki. Na pytanie po co, żadna nic nie mówiła. Po południu przyszedł inny lekarz. "Jak się Pani czuje?" Mówię, że świetnie, ale nie rozumiem co tu robię. Na co on spokojnym głosem " Bo Pani ma ospę wietrzną i podjęliśmy odpowiedni kroki działania, zapobiegania rozprzestrzenienia się zakażenia." Wtedy to już padłam ze śmiechu. Powiedział, że każdy kto do mnie wejdzie ma ubrać fartuch, rękawiczki, maskę, czepek i ochraniacze na buty. No nie mogłam się od śmiechu powstrzymać. Jak przyszedł mój mąż też się śmiał. Okazało się, że położne losowały patyczki, która do mnie pójdzie. Na moich drzwiach została powieszona kartka "UWAGA, na sali leży kobieta ciężarna objęta ochroną z powodu możliwości roznoszenia poważnej choroby zakaźnej. Prosimy zachować ostrożność i informować o swoim przebywaniu z tą osobą" No po prostu żałuje, że zdjęcia nie zrobiłam. Po dwóch dniach wezwano Panią doktor ze szpitala chorób zakaźnych, która po zbadaniu mnie stwierdziła, że idiota wymyślił mi ospę bo to ciążowa wysypka, nie groźna dla życia. HAHA, a jeszcze fajne było jak w międzyczasie studenci przychodzili to stali w drzwiach w sporej odległości od łóżka i diagnozowali moją ciąże i badali wzrokiem bo bali się dotknąć. Ale co się dziwić po przeczytaniu takiej kartki na drzwiach nie wiadomo czego się spodziewać. Czułam się jak trędowata. Choć fajne było to, że miała własną łazienkę i, że jak wychodziłam na korytarz do lodówki wszyscy się chowali, łącznie z personelem szpitala. Na koniec nikt oczywiście za błędną diagnozę i wyizolowanie mnie od ludzi nie przeprosił. Taka śmieszna prawdziwa historia :D

Komentarze

  1. Super blog, dopiero teraz dowiedziałam się że istnieje w ogóle coś takiego jak wysypka ciążowa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Podobał Ci się wpis? To super! Pozostaw po sobie ślad, aby zmotywować mnie do dalszego pisania :)