Mam prawo mieć własne zdanie to piszę! - hejt w internecie

    
W sieci na różnych portalach od dawna obserwuje jak ludzie dodają zdjęcia dzieląc się jakimś pomysłem lub chwaląc się czymś i spotykają się z falą krytyki.  Na pytanie czemu osoby piszą krytykę pod danym postem, gdzie nikt o to nie prosił można przeczytać "Bo mogę" "Mam prawo do własnej opinii". 

    W sumie to prawda, każdy z nas ma prawo do własnego zdania i fakt jesteśmy różni, więc podobają nam się różne rzeczy. Prawdą jest też, że każdy z nas w pewnym sensie jest wrażliwy na krytykę. Jeśli wstawiamy coś do internetu owszem musimy liczyć się, że zostanie to ocenione, ale warto pamiętać, że krytykę też należy wyrażać w sposób należyty. 

    Jednak czy faktycznie skoro mogę wyrażać własną opinię na dany temat mam prawo ranić osoby inne? Czy idąc ulicą widząc Panią w płaszczu, który nam się nie podoba podchodzimy do tej osoby i mówimy, że "wygląda okropnie"? Albo czy siedząc w restauracji widzimy mężczyznę, który właśnie oświadcza się swojej wybrance podchodzimy i mówimy, że wybrał zły pierścionek lub dokonał złego wyboru? Nie !

    Problemem internetu jest taki, że wydaje nam się, że działamy tu anonimowo, bo napiszę coś komuś, ale nigdy nie spotkam tej osoby. Ocenię ją lub daną rzecz, wystrój, bo mogę, bo przecież to tylko internet. Jednak to jest błędne myślenie. W internecie niestety nic nie ginie. Jednak to nadal nie o to chodzi. W Polsce mamy co raz więcej samobójstw i osób chorujących na depresję. Nie tylko w śród młodych ludzi, ale też starszych. Niestety duża część opiera się właśnie na takim hejcie z internetu. Na to co ktoś tam przeczytał na swój temat. Nikt z nas nie wie kto siedzi po drugiej stronie. Nie wiemy czy dana osoba ma jakieś problemy, czy choruje i zrobiła ogromny milowy krok wrzucając obraz, który namalowała po 10 latach. Wbrew pozorom te osoby na grupach to tak samo ludzie "obcy", tacy sami jak ci na ulicy. Nie krytykujemy ludzi na ulicy, bo przyznajcie byłoby to głupie? 

    Warto zauważyć, że co niesie napisanie takiego "własnego zdania" w sytuacji, gdy nikt tego zdania nie oczekuje. Wyobraźmy sobie, że szykujemy jakiś rodzinny obiad, dopieszczamy każdy detal, ale przychodzi teściowa i zaczyna nam mówić, że te serwetki to chyba dziecko wybierało, a jedzenie takie sobie no i dzieci to moglibyśmy wychowywać tak i tak. Jak się wtedy czujemy? Niby wiemy, że to tylko słowa, ale bolą. Niby wiemy, że nam się podoba, ale jednak jesteśmy źli, przykro nam. A to powiedziane słowa przez osobę z rodziny. Powiedziane bo "mogła". To pomyślcie co się dzieje z człowiekiem po drugiej stronie ekranu, gdy wrzuca coś z czego jest dumny, czegoś co jemu się bardzo podoba. Nie oczekuje wtedy krytyki. Chce poczuć się dobrze, że czegoś dokonał, że coś zobaczył. Czy fatycznie pisanie opinii w tym wypadku negatywnej "bo mam prawo" jest potrzebne? Czy może przyniesie więcej złego? Czy my czujemy się wtedy lepiej? Tak nam się wydaje. Niestety w 80% osoby piszące negatywne rzeczy nie robią tego z nudów jak się wydaje, ale z powodu, że je ktoś skrzywdził, że same chcą poczuć się lepiej. To taka brzydka zasada "mi jest źle, tobie też niech będzie". Szukamy akceptacji, a gdy inni ją znajdują, a my nie zaczynamy uderzać naszą frustracją w innych. 

    A pomyślcie co by się stało, jakby to 80% osób nie napisało tych negatywnych rzeczy,  a tylko ominęło post? Być może ludzie po drugiej stronie poczuliby się dowartościowani, poczuli się ważni i wyjątkowi chwili. My sami nie umiemy siebie doceniać lub robimy to wciąż za mało. Jednak krytykujemy się sami, choć się do tego nie przyznamy. Chcemy czuć, że coś zrobiliśmy dobrze, aby napędzać się do działania. Więc może nim napiszesz kolejny raz swoje zdanie, bo masz prawo, pomyślisz 10 razy czy sam chciałbyś te słowa usłyszeć, a dwa pamiętaj. Po drugiej stronie ekranu siedzi człowiek. Nie wiesz kim jest, ani co robi. Ty widzisz tylko urywek tego co ci pokazuje, krytykując go możesz zrobić więcej krzywdy niż ci się wydaje, a do tego prawa już nie masz.

Komentarze