Pani z przedszkola

Dziś z rana dostałam od koleżanki link do artykułu, gdzie były argumenty jednej z mam do Pań z przedszkola. Artykuł proszę wejść i poczytać. Mnie zatkało i się zagotowałam. W życiu większych bzdur chyba nie czytałam. Ja rozumiem, że są Panie w przedszkolu, które nie trafiają tam z powołania a jakby z przymusu, no ale nie można wszystkich wrzucać do jednego worka. I co to za stwierdzenie, że Panie mają wiedzę teoretyczną, wypraszam sobie coś takiego.
1. Nie ma czegoś takiego jak "przedszkolanka", to społeczeństwo wymyśliło nazwę własną na Panie z przedszkola, które są tak na prawdę Nauczycielkami. Tak samo jak Pani w szkole tak samo i Panie w przedszkolu uczą, bawią się i pomagają wychowywać.
2. Nie mają tylko wiedzy teoretycznej, przez pierwsze trzy lata edukacji mamy więcej praktyk, niż zajęć,
3. Pani w przedszkolu nie ma pod opieką 1 dziecka, ale 20 a nawet czasem 30. I nie jest wstanie skupić swojej uwagi tylko i wyłącznie na jednym wybranym dziecku. Od tego są rodzice, żeby swoją uwagę skupiali na swoim dziecku tylko i wyłącznie na nim. Ja muszę ogarnąć wszystkie i dla każdego trochę czasu znaleźć.
4. Zajęcia i przedstawienia zwykle są do 15:30 z prostej przyczyny, dziecko potem jest zmęczone i nie będzie nic mówiło, śpiewało piosenki. Dlaczego? Bo ono chodząc do przedszkola też "pracuje" tam się uczy, bawi, biega, rysuje, dla dziecka to dużo i się męczy. Tak jak dorosły człowiek o 16 marzy by wyjść z pracy tak samo dziecko.
5. To, że jakiś rodzic odbierze dziecko wcześniej z przedszkola, nie oznacza, że Pani teraz będzie miała wolne. Na sali zostają inne dzieci, do tego muszę przygotować zajęcia na jutro, wypełnić stertę papierów. Na stwierdzenie może Pani w domu. Owszem, ale Panie z przedszkola też mają rodziny i własne dzieci.
6. Nie muszę, a nawet nie wolno nam z butami włazić w życie rodziców. To rodzic ma obowiązek powiedzieć, że stała się taka i taka sytuacja np. rozwód z rodziców. Ja mogę wiedzieć od dziecka, odbierać sygnały, ale jak wyjdę pierwsza, że wiem, to wyjdę, że się wtrąca wścibska baba z przedszkola a co ją to obchodzi.
7. Jedzenie dzieci w przedszkolu jedzą same, ja nad nimi czuwam, ale nie mam prawa zmusić do jedzenia. Jedno zje mniej, drugie więcej. Czasem, sobie jedzenie przerzucają z talerza na talerz "taka zabawa prosze Pani" Ja nie wiem, na co dziecko jest uczulone, to rodzic wie. To on musi mnie o tym poinformować. Do tego, Jak ktoś mnie pyta dnia kolejnego o to ile dane dziecko zjadło wczoraj no to nie jestem wstanie tego notować. Chyba, że mam notować to będę, ale to też trzeba wcześniej powiedzieć.
8. Co do leżakowania, żadne dziecko nie leżakuje samo. Są placówki, gdzie w ogóle nie ma leżakowania. Ale tam gdzie są trzeba zrozumieć. Nie ma wyjątku, że wszystkie leżą a jedno sobie pobiega po sali. No litości. Jak pozwolę jednemu to każde będzie chciało, a reszta nie będzie mogła odpocząć. Nikt nie zmusza do spania, ale odpoczynku. Położenia się, zamknięcia oczek. Tak samo dorośli odpoczywają na chwile zamykają oczka, aby odpocząć od pracy, hałasu, wyciszyć się. Czy to coś złego, że uczy się dziecko odpoczynku?
9. Zachowanie dziecka w przedszkolu, było, jest i zawsze będzie inne niż w domu. W domu ma rodziców i jest samo albo ze swoim rodzeństwem. W przedszkolu, żłobku ono jest w grupie obcych dzieci, gdzie chce zdobyć jakąś pozycje w grupie, chce się pokazać. To tak jak w pracy staramy się, aby zabłysnąć przed szefem lub kolegami. Czyli jedni będą rzetelni, spokojni, a inni łobuzy, bo wtedy koledzy i koleżanki chętniej się z kimś takim bawią. Tak to działa.
10. Co do wychowywania ja od tego nie jestem to rodzic wychowuje swoje dziecko, ja tylko je wspomagam, bo to rola nauczyciela wspomaganie. Nie mogę narzucić, mogę zasugerować, ale wiem z doświadczenia, że ja sugeruję a niektórzy rodzice wysłuchają i zrobią i tak po swojemu. Tak jest, ale ja to rozumiem, bo każdy rodzic ma wybór, tylko proszę nie robić oczu jak 5zł, jak ktoś prosi w domu ćwiczyć, w domu rodzicowi się nie chce, a potem pretensje, że Pani nic nie zrobiła.
11. Pani, która pracuje z dziećmi jej nie mogą puścić nerwy, one muszą mieć anielską cierpliwość, właśnie dlatego, że z nimi pracują każdego dnia, za brak takiej cierpliwości się wylatuje i do tego zawodu człowiek się po prostu nie nadaje. Nawet jak kogoś dziecko zdenerwuje musi to przełknąć tak, aby nie było widać. Bo to dziecko, nic nie da, że się zdenerwuje więcej wniosę spokojem i rozmową niż frustracją. Ciekawe czy jak Was szef wkurza idziecie do niego i wrzeszczycie na niego. Chciałabym to zobaczyć. Moim szefem są dzieci. To dla nich szykuje zajęcia nie raz narażając własne zdrowie, siedząc po nocach, aby moje własne dziecko stratne nie było, że ktoś mu mamę zabiera. To dla nich organizuje wycieczki, konkursy, zabawy. Myślicie, że to łatwe? Praca nauczycielki to jedna z cięższych prac moim zdaniem tam nie jest tylko szef pod postacią dyrekcji placówki tam szefami są dzieci. Ty nie masz myśleć jak dorosły ty masz stać się ponownie dzieckiem, myśleć jak ono. Traktować dzieci jak małego człowieka, który coś wie i ma prawo do wielu rzeczy. Poza tym, gdyby nie ta Pani z przedszkola, żłobka żaden z rodziców nie mógłby pracować, bo kto zająłby się tym Maluchem? Niekiedy było mi żal rodziców, bo to ja widziałam te 1 kroki, pierwsze samodzielne jedzenie lub widziałyśmy jak czegoś nowego uczyło się dziecko, a nie on. Jednak weźcie pod uwagę, że to praca i rodzica, ale i Pań z przedszkoli, które zajmują się Waszym dzieckiem, kiedy Wy jesteście w pracy.


Ja wiem, że może ostro napisane, ale tak jest niestety. Dużo rzeczy narzuca też Panią dyrekcja danej placówki, na co nauczyciel nie ma wpływu bo go zwolnią. A każdy ma na utrzymaniu rodzinę i własne dziecko jedno lub więcej. Chce, aby wszyscy wiedzieli Nauczyciel czy to w żłobku, przedszkolu czy szkole to też Człowiek. On też ma dzieci, męża, rodzinę, znajomych. Też musi jeść, chodzić do toalety i odpoczywać. On też zapomina, stara się i popełnia błędy. Więc następnym razem, gdy ktoś takie argumenty napisze jak w tym artykule co dałam linka niech się zastanowi z 3 razy, za nim coś napisze.

Komentarze